czwartek, 27 sierpnia 2015

The first Lie

Witam w kolejnej części historii o Gap Dongu. Osoby, którym trafiło się czytać pierwotną wersję, są w stanie zauważyć, jak dużo się pozmieniało. Ci czytelnicy, którzy styczność z tym opowiadaniem mają po raz pierwszy, nic nie tracą :)
Edit: dla wszelkiego wyjaśnienia, akcja bloga rozgrywa się jakby na trzech płaszczyznach, z czego główną jest rok 2015. 1995 to czas ataków Gap Donga, 2003 to okres nastoletni Damona, a 2015 to "obecny" czas trwania wydarzeń.
__________

serca zbrodnią skalane, zbrodni się nie boją
~ Juliusz Słowacki


Fallen Tear, 2003
rezydencja Stormów

     Daien Storm przez osiemnaście lat kryła się w cieniu męża. Bez słowa sprzeciwu przygotowywała kolacje dla niezliczonych ilości gości. Spotykała się z żonami innych biznesmenów, udając, że dobrze bawi się w ich towarzystwie. Chodziła w kulturalne miejsca, zgrywając kulturalną osobę. Znosiła pełne samozadowolenia spojrzenia kochanek starego Ravena, które miały na tyle tupetu, by wchodzić do jej domu głównymi drzwiami. Urodziła dziecko, tracąc wypracowaną przez lata figurę.
     Poświęciła wszystko, co liczyło się dla niej w życiu.
     A teraz miała to odzyskać.
     Nie czuła się dobrze z tym, co zrobiła, ale nie widziała innego wyjścia. Gdyby prawda ujrzała światło dzienne, oznaczałoby to koniec nie tylko dla niej. Damon straciłby prawa do rodzinnej firmy, a przede wszystkim pokrył nazwisko złą sławą. Straciliby majątek.
     Tego dnia odkryła, że istnieją dwie strony medalu. Niepokonanego męża jednak udało się poskromić, a w spokojnym Damonie wzbudzić mordercze emocje. Wystarczyło tylko jedno uderzenie. I o jedno za dużo.
     Zaalarmowana wyjątkowo głośnym wyciem, wyszła ze swojego pokoju i energicznym krokiem skierowała się do salonu. Nieraz mówiła Ravenowi, żeby uważał na sposób, w który bije dziecko. Miał to robić tak, by nic nie było słychać. Nie pozwalać mu na płacz. I tak miała na głowie wystarczająco dużo problemów, nie potrzebowała jeszcze okropnej migreny.
     Jednak to, co wtedy zobaczyła, wprowadziło ją w stan chwilowego otępienia. Po drogich kafelkach ciągnęły się czerwone smugi, które znikały w esach perskiego dywanu. Szklana ława była rozbita i tylko nieliczne odłamki uniknęły ubrudzenia. A obok leżał jej mąż. Z rany na głowie sączyła się krew, miał też kilka mniejszych zadrapań i czerwonych sińców.
     Daien, bardziej odruchowo niż z chęci zrobienia tego, podniosła dłoń do ust, przyglądając się scenie możliwie trzeźwym okiem. Nie mogła zignorować faktu, że zaledwie kilka kroków dalej stał jej syn, nadal trzymając w rękach pas z zakrwawioną sprzączką. Morderca, przemknęło jej przez myśl, ale później zastąpiło to lepsze słowo. Wybawiciel.
     - Zamknij drzwi - rzuciła do pokojówki, która zaszyła się w kącie pomieszczenia i cicho łkała.
     Podeszła do Ravena i sprawdziła jego puls, przykładając palce do nadgarstka mężczyzny. Nic nie poczuła, a może tylko chciała, by tak było.
     - Siedź tu i nikogo nie wpuszczaj. Jeśli piśniesz chociaż słówko na temat tego, co tu widziałaś, będziesz następna - dodała po chwili, rzucając dziewczynie wrogie spojrzenie. Następnie podeszła do syna i szarpnęła go za ramię, ciągnąc za sobą w stronę gabinetu ojca. Posadziła nastolatka na skórzanym fotelu, a sama zajęła miejsce za biurkiem. Wyjęła komórkę alarmową i zadzwoniła do jedynej osoby, która mogła pomóc jej w takiej sytuacji - swojego ojca. Nie rozmawiali długo, bo i nie było ku temu potrzeby. Teraz musiała tylko czekać.
     - Wszystko będzie dobrze - powiedziała bardziej do siebie, niż do syna.
     - Nie wierzę ci - odparł Damon, po raz pierwszy od bardzo dawna odzywając się bezpośrednio do matki. Nie bał się tego zrobić, bo nie widział ku temu powodu. Wcześniej sam sobie udowodnił, że jest lepszy niż jego ojciec. Lepszy nawet od Gap Donga, którego przed laty tak podziwiał. To on, Damon Storm, posiadał władzę. Siłę. I zwyciężył. - Kłamiesz.
     - Więc uwierz w moje kłamstwa. Tak po prostu.

***

Fallen Tear, 23 grudnia 2015
dwanaście lat później

     Damon czuł narastające w pomieszczeniu napięcie, które niczym mgła zaległo między czekającymi w kolejce klientami. Cała obsługa Floral Cafe uwijała się najprędzej, jak tylko potrafiła, jednak żadna siła nie byłaby w stanie zaspokoić ogarniętych świąteczną gorączką mieszkańców Fallen Tear.
    Tysiące ludzi przewijało się przez kawiarnię, odpoczywając po kilkugodzinnych zakupach lub chowając się przed chłodem grudniowego powietrza. Mimo że od wielu lat nie padał śnieg, wśród damskiej części społeczeństwa dało się zauważyć dominującą modę na kozaki rodem wyciągnięte z Alaski. Puchate, grubiutkie. Zdecydowanie nieciekawe.
     Damon ze spokojem zapakował czekoladowy tort w firmowy kartonik, nie dając się nerwowej atmosferze. Uważał, że jeśli coś ma zostać zrobione porządnie, nie może być przypadkowe. Z tym większą przyjemnością przejechał palcem po wypisanym na kartoniku nazwisku, któremu towarzyszyło równie ciekawe imię. Już następnego dnia wszyscy mieli usłyszeć o tej kobiecie, a Damon miał zamiar zająć się tą sprawą osobiście.
     Przewiązał uchwyt opakowania czerwoną kokardą, a następnie wyszedł przed sklep, gdzie zamówienie odebrać miała niewysoka kobieta o kruczoczarnych, kręconych włosach. Afrykanka, która wyemigrowała z rodziną w poszukiwaniu lepszego życia. Znał ją doskonale, choć ani razu nie stanęli twarzą w twarz. To miało się już niedługo zmienić.
     Thema Sifa. Spokojna Królowa. Pojawiła się nagle, jak zawsze wyróżniając się w tłumie ciemną skórą i śnieżnobiałym uśmiechem. W Fallen Tear prawie nikt się nie uśmiechał, a przynajmniej nie szczerze i nie tak często, jak Thema.
     - Pan Storm? Przyszłam odebrać tort - powiedziała wyraźne, jakby nie była pewna, czy jej angielski jest wystarczająco zrozumiały dla marznącego na mrozie młodzieńca, tak śmiesznie wyglądającego w beżowym fartuchu Floral Cafe.
     - Dziewiętnaście dolarów - odparł po uprzednim, zbytecznym z resztą, potwierdzeniu tożsamości kobiety. Odebrał należność, złożył świąteczne życzenia i jeszcze przez chwilę patrzył na oddalającą się sylwetkę Themi w czerwonym płaszczu.
     A potem zamarł w miejscu, gdy zorientował się, że ktoś uparcie się mu przyglądał. Był osobą publiczną, do tego synem tragicznie zmarłego Ravena Storma, dlatego przelotne spojrzenia i przyciszone rozmowy stały się jego codziennością. Nikt nie miał jednak na tyle tupetu, by otwarcie obrzucać go wnikliwym spojrzeniem.
     Poza nią.
     Miała na oko dwadzieścia lat. Czarne włosy, związane w kucyka i jasną cerę, gdzieniegdzie zaczerwienioną od zimna. Azjatyckie pochodzenie odbijało się w rysach jej twarzy, choć Damon mógł bez cienia wątpliwości stwierdzić, że w dziewczynie płynęła też amerykańska krew. W tłumie wyróżniała się o wiele mniej, niż afrykańska piękność Thema, ale spowodowane to było dobraniem taniego, ciemnego płaszcza do jeszcze tańszego beżowego szalika. Wyglądała dokładnie tak, jak większość osób przechodzących przez Park Avenue. Zwyczajnie.
     Odwzajemnił ciekawskie spojrzenie dziewczyny, jasno dając jej do zrozumienia, że ją zauważył. Ku zaskoczeniu Damona, nawet wtedy nie odwróciła wzroku, a wręcz przeciwnie. Wyglądała, jakby tylko na to czekała, by upewnić się w pewnym przekonaniu, krążącym między jej myślami. A potem odwróciła się i po prostu odeszła, pozostawiając za sobą osłupiałego ze zdziwienia Damona.

     Sophia nie mogła doczekać się powrotu do domu. W jej głowie kłębiły się tysiące pomysłów, które musiała przelać na papier, by nie oszaleć. A wszystko za sprawą mężczyzny, który nagle wszedł na jej drogę życia.
     Ktoś kiedyś powiedział, że wena nadchodzi zawsze wtedy, kiedy się jej nie spodziewamy. A może chodziło o miłość.
     Sophia nie pamiętała, czego dokładnie dotyczył ten cytat, ale jedno mogła powiedzieć ze stuprocentową pewnością - w jej głowie zrodził się pomysł, który mógł przysporzyć jej sporej popularności. Od jakiegoś czasu zajmowała się autorstwem w jego nowym wymiarze - świat webtoonów posiadał coraz to większą liczbę zwolenników, a dziewczynie dawał możliwość połączenia dwóch rzeczy, które lubiła. Tworzenie fabuły, a następnie ilustrowanie jej w dokładnie taki sposób, w jaki narodziło się to w jej głowie.
     Jej poprzednia historia, Dama cieni, zapracowała na kolejnych pięciuset obserwatorów, a to zachęciło Sophię do poważnego myślenia o tworzeniu na większą skalę. Ale do tego potrzebowała dwóch rzeczy - weny i czasu. Niestety obu bardzo jej brakowało.
     Pospiesznym krokiem opuściła Park Avenue, wystawną ulicę miasta, a następnie kolejne bulwary i główne drogi, by wejść w gąszcz mniejszych alejek i ślepych uliczek, prowadzących do północnej części miasta. Weszła na Golden Avenue i podążyła podniszczonym już chodnikiem. Aleja przeszła gruntowny remont kilka lat temu, a nie obyło się to bez wielu problemów, opóźnień i zażaleń. Sophii mimo wszystko podobała się nowa aranżacja, która wskazywała na to, że wszystko się zmienia. Może po kilku latach nowoczesne akcenty miały dotrzeć też do położonych za Golden Avenue domów?
     - Udało ci się wszystko kupić? - usłyszała, gdy tylko przekroczyła próg mieszkania, a towarzyszyło temu sympatyczne szczekanie przygarniętego przed laty mopsika. Nawet jemu udzielił się świąteczny nastrój.
     - Oczywiście, że nie - odparła, wykładając na stół jedną z trzech rzeczy, o których kupienie została poproszona. - Mniejsze sklepy pozamykane, w większych prawie nic nie ma na półkach. Południowi pewnie się do wszystkiego dobrali - krzyknęła jeszcze, zamykając za sobą drzwi pokoju. W kilku susach dopadła do biurka i sięgnęła po notatnik z jego szuflady. Zapisała pospiesznie kilka pomysłów, tworząc układankę, której efekt końcowy znała tylko ona. Wciąż brakowało jej wielu elementów, ale początek historii malował się w jej głowie we wszystkich kolorach tęczy, a to było najważniejsze.
     Wena i czas. Reszta zawsze przychodzi sama.

__________
Chciałam serdecznie podziękować za wszystkie pozostawione komentarze, a także za przestrzeganie podstawowych zasad etykiety blogosfery - wysyłanie spamu do odpowiedniej zakładki. Nie mam w zwyczaju odpowiadać na komentarze pod nimi, by nie wywoływać niepotrzebnych dyskusji, a staram się to robić właśnie w takiej "mowie", jak ta tutaj, więc...
Insane, w opowiadaniu nie pojawią się elementy fantastyczne, a to jest dla mnie nowością, dlatego za wszelkie niedociągnięcia przepraszam. "Zodiaku" nigdy nie czytałam i tak, mam nadzieję, że wszystko uda mi się przedstawić tak, by czytelnicy też mogli walczyć o poznanie tożsamości Gap Donga. Jeszcze nigdy nie wprowadziłam takiego zabiegu, dlatego nie wiem, czy do końca mi wyjdzie. candlestick, chciałabym nawiązać do twoich słów, dotyczących tego, że "wiem, co robię". Szczerze mówiąc po prologu byłam na siebie zła, że nie wyszedł bardziej w stylu literatury grozy. Ale nie jestem w stanie zbyt wiele poradzić na to, że mój styl pisarski ukształtował się inaczej - mimo to, nie do końca wiedziałam, co robię ;)
Rozdziały postaram się dodawać co dziesięć dni, dlatego do zobaczenia (mam nadzieję, że w komplecie) szóstego września!
Pozdrawiam i zachęcam do komentowania,
Sophie Eve

16 komentarzy:

  1. Cześć :)
    Początek był wstrząsający, bardzo się zdziwiłam. Mam wrażenie, że doskonale oddałaś tok myślenia pani Storm, przez co ten fragment był szczególnie barwny i realistyczny. Trochę się jednak pogubiłam w chronologii – wydawało mi się, że pierwszy fragment nastąpił niedługo po prologu, jednak zaprzecza temu zdanie, w którym wspomniane jest, że Damon „przed laty” podziwiał Gap Donga. Później jeszcze fragment „12 lat później”, a na koniec kolejny, taki trochę w stylu Stephena Kinga (no wiesz, pisarz piszący o pisarzu i wenie), więc trochę się pogubiłam, co nie zmienia faktu, że tekst jest świetnie napisany i ciekawy, dlatego żałuję, że było tak krótko :)
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, pierwszy rozdział, a znowu pojawiły się kolejne pytania bez odpowiedzi. Czyli ciągle tajemniczo. Jeżeli chodzi o Zodiaka to miałam raczej na myśli film, bo książki nie czytałam. Jak na razie idzie Ci dobrze. Podoba mi się dobór imion. I ciekawy wątek z Damonem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcale nie widać,żebyś nie wiedziała, co robisz. Wręcz przeciwnie. Dlatego nie masz powodów do złości, bo Twój styl jest bez zarzutu.

    Sama historia wciągnęła mnie jeszcze bardziej teraz, po pierwszym rozdziale. Wyjątkowo przypadła mi do gustu Daien, chociaż wiem, że to jędza. Lubię zołzy xd. Sama scena morderstwa jest napisana tak, że czułam się jakbym była w samym centrum wydarzeń.
    No i Sophie. Przepiękne imię, tak na początek. Zaciekawiła mnie i mam ochotę poznać ją głębiej.
    Wszystko rozwija się w swoim tempie - nie za szybkim, ale też nie za wolnym. Dzięki przykuwaniu uwagi czytelnika do detali nadajesz klimat i realizm. Krótko mówiąc: PRIMA!
    Pozdrawiam serdecznie,
    candlestick z crownsjewel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo udany. Naprawdę, podoba mi się klimat opowieści, która właśnie się rozpoczyna. Poruszyłaś wiele kwestii, które pewnie dalej będą się wyjaśniać. Jak już ktoś zauważył, pytań jest mnóstwo, zwłaszcza, że zdecydowałaś się na przedstawianie fabuły w nieco szarpany sposób - tu trochę, tam trochę, a za chwilę coś innego. Przypomina mi to układanie puzzli - najpierw robi się ramkę, potem składa się oddzielnie kilka fragmentów i dopiero na końcu łączymy to wszystko razem w piękny obraz. Mam wrażenie, że u Ciebie będzie podobnie, dlatego trzymam kciuki za Twoją opowieść. :)

    Polubiłam Sophie. Mam wrażenie, że jestem do niej podobna. Ciekawi mnie, jaką rolę będzie miała do odegrania w tej historii... A ostatnie zdanie z tego rozdziału trafia do mojej prywatnej księgi złotych myśli :D Trafne i zgrabnie ujęte. Brawo!

    Pod względem technicznym także mi się podobało. Masz fajny, przyjemny styl. Zauważyłam tylko dwa drobiazgi - "stu procentową", które, o ile wiem, powinno być pisane łącznie, oraz nieco kulawo brzmiące "świąteczne nastawienie", zamiast "świątecznego nastroju". Poza tym jednak jest naprawdę dobrze - ciekawie i bez wpadek.
    Pozdrawiam i czekam na drugi rozdział,

    Valakiria
    Legendy Verionu: Iskra

    OdpowiedzUsuń
  5. Ślicznie piszesz! Piękna kontynuacja. I chwileczka.. Czyżby Damon zakochał się w tej czarnowłosej? No cóż czekam, weny i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początku chciałam zaznaczyć, że ogromnie podobają mi się cytaty, które piszesz pod tytułem rozdziału. Słowacki i Dostojewski to niesamowite postacie z cudną twórczością. Tutaj załapałaś pierwszego plusa :)
    Czytałaś może Tatianę Polakową i "Sposób na sponsora"? Twoja historia trochę przypomina mi tę książkę, ale jedynie opisem. Wątek jest całkiem inny, a zarazem bardzo ciekawy. Uwielbiam kryminały; czytać, pisać; więc zagoszczę u Ciebie na długi czas.
    Prolog wyszedł Ci dosyć mroczny i po jego przeczytaniu, od razu przeszłam do pierwszego rozdziału. Potrafisz zaciekawić czytelnika, oj potrafisz.
    Wracając do tej części opowiadania - matka Damona była jakąś psychopatką, Chryste! Ale w sumie dobrze, że chłopak zabił ojca, bo i on miał nierówno pod sufitem. Wychodzi na wierzch, że chłopak wychował się w nieco patologicznej rodzinie, co może być podłożem mordercy czy kogoś z problemami psychicznymi. Aczkolwiek Damon zapowiada się na bardzo ciekawą postać.
    A Sophie chyba wniesie do tego opowiadania nutkę radości. Zapowiada się na wesołą oraz ciekawą postać i bardzo chciałabym poznać, jak rozwinie się w kolejnych rozdziałach.
    Ściskam mocno i weny życzę! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wpadłam przypadkiem, przeczytałam i bardzo mi się spodobało! Twój styl jest naprawdę dobry, tekst na maksa dopracowany i w sumie nawet gdybym chciała się do czegoś doczepić to za bardzo nie mam do czego. Nie dość, że napisane ciekawie to jeszcze wydarzenia intrygujące, więc czego chcieć więcej?
    Na początku żal mi było tej bitej kobiety, ale potem gdy przeczytałam z jaką obojętnością patrzy na cierpienie swojego dziecka to mną taki nerw wstrząsnął, że ło! Ale to jest dość naturalne, tak sądzę. Dużo się naczytałam, naoglądałam o ofiarach przemocy i rzeczywiście bardzo często stają się takie jak Twoja bohaterka. A to strasznie przykre. I w sumie wcale nie żal mi, że ten bydlak zginął. Zasługiwał na to. Tylko czy matka poszła siedzieć z syna?
    Ciekawa jestem jaki wpływ na historię będzie miała ta dziewczyna. Na pewno chce się jakoś wybić na historii Damona, ale sądzę, że to doprowadzi do wielu wydarzeń i różnych konsekwencji. Życzę Ci dużo weny i motywacji do dalszego działania! ;*

    A jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie ;) Jest tylko prolog.
    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. O, coś fajnego. Trafiłam tutaj przypadkiem, zainteresował mnie szablon. Przeczytałam i... Podoba mi się. Naprawdę.
    Po pierwsze to Sophie ma mopsa. <3 Uwielbiam mopsy, najlepsze psy na świecie. A jeśli nie najlepsze to zdecydowanie najsłodsze.
    A po drugie to podoba mi się to, że jest pisarką. Artystką. Lubię takie postaci, zazwyczaj są najciekawsze. Szczerze mówiąc nieważne, czego dotyczył ten cytat w oryginale, bo zarówno do weny, jak i do miłości pasuje idealnie. Mówię z autopsji. :D
    Jeśli chodzi o Damiena to wcale nie potępiam jego postępku. Zabił ojca? Raczej zabił drania, który znęcał się nad nim i niszczył życie zarówno synowi, jak i żonie. Zastanawiam się tylko jak on się z tego wszystkiego wykręcił. Uznano to za wypadek? Zwalono winę na kogoś innego?
    Oczywiście wpadnę na kolejny rozdział. :)
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nominowałam cię do LBA! ;) Szczegóły u mnie, na http://zobaczyc-niewidzialne.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawy początek, wstrząsający. Ale najbardziej spodobała mi się Sophia, została interesująco wykreowana. ;) Z technicznych uwag: powiększyłabym czcionkę i wyjustowała tekst, żeby się łatwiej czytało.

    OdpowiedzUsuń
  11. Na początku chcę ostrzec, że moje komentarze są czasami chaotyczne, ponieważ piszę od razu co myślę. :) Z góry przepraszam.
    Ciężko cokolwiek stwierdzić po początku i pewnie dziwnie zabrzmię, ale mam wrażenie, że Damon będzie zabijał. Po prologu myślałam, że główny bohater zechce zostac policjantem, aby móc wyznaczać sprawiedliwość za to jak był traktowany w dzieciństwie, a jego fascynacja Gap Dongiem mogła wynikać z tego, że... no wlaśnie tutaj nie mam wyjaśnienia. Myślałam, że może chciałby takiego gościa złapać? Ale odnioslam wrażenie, że był zawiedziony. I tutaj właśnie po tym rozdziale pomyślałam sobie, że to właśnie Damon może stać się naśladowcą. Ma coś w sobie z psychopaty i mam też takie domysły kiedy pisałaś o tej murzynce. Ale ja, jak to ja, mogłam źle wszystko zinterpretować.
    Sophia za to wydaje się nieco mniej interesująca - jak to napisałaś - zwykła dziewczyna, czy coś w ten deseń. Zastanawiam mnie dlatego tak uważnie przyglądała się Damonowi. To on był tym jej natchnieniem? :) Czy znowu coś pokręciłam? Myślę, że możliwe jest to drugie, a być może na niektóre pytania dostanę odpowiedź 6 września.
    Życzę weny.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam, że tak późno. Ale niestety nie mogłam wcześniej. Rozdział bardzo mi się podoba. Jest nie długi, nie krótki. Objętościowo idealny. Uwielbiam taką dramatyczną akcję. Morderstwa to zdecydowanie moje klimaty.
    Historia się rozkręca. Już trochę wiadomo co i jak.
    Czekam na więcej I pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej :). Bardzo ciekawy rozdział. Przyznam szczerze, że dość wstrząsający, ale i też intrygujący. Przede wszystkim Damon jest tu postacią szalenie ciekawą i nie mogę się doczekać, żeby dowiedzieć się, jaki będzie w dalszych rozdziałach. Wzbudza we mnie dość mieszane uczucia, podejrzewam, że nie raz porządnie nas zaskoczy :). Aż nie wiem, czego się po nim spodziewać, aczkolwiek widać, że można wiele, zważywszy na początek rozdziału xD.
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i życzę dużo weny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj, wpadłam ponieważ zostawiłaś mi zaproszenie w spamie i chwała Ci za to. Choć początek opowiadania mocno mnie przeraził, to jestem zachwycona całą historią. Czegoś takiego jeszcze nie czytałam. Zbulwersowałam się, czytając o tym jak Daien tak po prostu pozwala na krzywdzenie jej syna przez ojca. To niebywale straszne i kompletnie nie rozumiem czegoś takiego. No widocznie ona też jest wyrachowana... Młody Damon przeżył tragiczne chwile, w końcu nie wytrzymał i sam wymierzył ojcu sprawiedliwość. Nie chcę mówić, że dobrze się stało, bo zabijanie nie jest rozwiązaniem problemów, jednak... no.
    Ciekawa jestem co działo się przez te 12 lat, jak rodzina wyjaśniła śmierć głowy domu? Czy Damon odbył jakąś karę?
    No i jeszcze czasy teraźniejsze... Dlaczego Sophia tak mocno interesuje sie Damonem. Czy wie o jego przeszłości?

    Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Super wpisy, zapraszam do siebie, tyle ze ja prowadze owce, zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Szkoda że blog trochę umiera, nie dzieje się nic na blogu.

    OdpowiedzUsuń