czwartek, 20 sierpnia 2015

Prologue

nie zabiłem człowieka, zabiłem zasadę
~ Fiodor Dostojewski


Fallen Tear, 24 grudnia 1995
Wigilia Bożego Narodzenia

     Północna część Fallen Tear, zamieszkana głównie przez ubogi odsetek społeczeństwa, nocą przemieniała się w najprawdziwszy plan filmu grozy. Przeraźliwego klimatu dopełniały nie tylko opustoszałe alejki, oświetlane jedynie nikłymi fleszami z ulicznych latarni, ale też wyjący wiatr, który z impetem wpadał między budynki.
     Dwadzieścia minut po północy, dokładnie o tej godzinie, namacalną wręcz ciszę przerwał dźwięk kółeczek walizki, zahaczających o nierówności chodnika. Właścicielka owej walizki, ubrana w ulubiony różowy płaszczyk, sporo już na nią za mały, uparcie podążała przed siebie. Była spóźniona, ale wiedziała, że Ruby na nią zaczeka. Obiecały sobie, że uciekną razem, a obietnic należy dotrzymywać.
     Mocniej zacisnęła dłoń na rączce walizki, gdy pokonała ostatni zakręt i stanęła przed Golden Avenue. Była to jedyna droga łącząca północną i centralną część miasta, wybudowana pośrodku ogromnego pola niczego. Betonowe płyty, na które się składała i sześć zardzewiałych ze starości latarni świadczyły o tym, jaką uwagę władze miasta przykładały do bezpieczeństwa Północnych, jak z pogardą wyrażała się o biedniejszych śmietanka towarzyska Fallen Tear.
     Dziewczynka wzięła głęboki wdech, a następnie wypuściła powietrze, które na mrozie zamieniło się w "papierosowy dymek". Nie podobała jej się wizja samotnego brnięcia przez Golden Avenue, ale otuchy dodawała myśl, że na drugim jej końcu czeka przyjaciółka i perspektywa lepszego życia. Z lekkim ociąganiem ponownie ruszyła przed siebie, chowając niesforny rudy kosmyk z powrotem pod czapkę. Pomyślała o tym, że gdy tylko stanie się dorosła, przefarbuje włosy.
     Wiatr omiatał postać dziewczynki, wpadając w wysokie trawy porastające pole, które nie dały się ani mrozom, ani opadom śniegu. Heidi słyszała kiedyś, że szum, który przy tym powstaje, jest melodią przyjemną dla ucha. Nie mogła się z tym zgodzić. Świszczący dźwięk nie tylko nie przypadł jej do gustu, ale też nieźle ją przestraszył. Przez chwilę miała wrażenie, że to nie wiatr, a człowiek, wygrywa ową melodię.
     I wtedy to usłyszała.
     Wysoki dźwięk. Niski.
     Heidi przyspieszyła kroku, wmawiając sobie w duchu, że to tylko wiatr. Albo Ruby, która chciała nastraszyć ją za karę - przecież była nieźle spóźniona, a sama ostrzegała, że gdy ucieka się z domu, to najważniejszy jest czas.
    Powietrze przeszył przeraźliwy gwizd. Wysoki. Jeszcze wyższy... a potem na powrót niski. Powtarzająca się sekwencja, której nie mógł stworzyć wiatr. Ani nieumiejąca gwizdać, jak przypomniało się Heidi, Ruby.
     Dziewczynka obróciła się za siebie, ale niczego nie dostrzegła. Także rozglądanie na boki nie przyniosło większych rezultatów. Nie oznaczało to jednak, że ktoś nie czaił się w ciemnościach, a ta świadomość dodawała jej sił, potrzebnych do szybszego posuwania się naprzód.
     W pewnym momencie uwagę Heidi przykuł różowy szalik, leżący na środku betonowej płyty niczym jaszczurka wygrzewająca się na słońcu. Dziewczynka doskonale go znała, sama miała podobny na sobie. Prezent, który dostały od babci Ruby na Wigilię w zeszłym roku. Dziewczynka schyliła się po niego i wtedy dostrzegła powiększający się powoli cień.
     A potem zapadła ciemność.

***

     Damon z trudem otworzył oczy. Doskonale czuł ból, towarzyszący każdemu ruchowi, który próbował wykonać. Nawet tak niepozorna czynność, jak uniesienie się na ramieniu, urosła do rangi walki z samym sobą, a opuchlizna lewej strony twarzy przypominała o wydarzeniach poprzedniego wieczora.
     Znów dostał lanie. Za słabe wyniki w nauce. Za poszarpane przez psa kapcie. Za to, że w ogóle śmiał się urodzić.
     Wiedział to doskonale, był niepożądanym dzieckiem. Ojciec nigdy nie ukrywał się z tym faktem, tak jak matka jasno pokazywała, że najchętniej pozbyłaby się męża, zachowując jego pieniądze i sieć restauracji - istną kopalnię złota.
     W wieku ośmiu lat nie był pewien wielu rzeczy, ale dwóch faktów chwytał się niczym tonący brzytwy. Nienawidził rodziców i wszystkiego, co się z nimi wiązało. Uwielbiał za to władzę, siłę i zwycięstwo. Trzy wartości, których nie udało mu się jeszcze zaznać, a których uosobienie znalazł na kartach gazet. Gap Dong, tajemniczy morderca Fallen Tear, był nie tylko niepokonany, ale też przebiegły i pełen należytej artyście ironii. Przezwany przez mieszkańców Ogrodnikiem, co miesiąc siał i zbierał plony swojej ciężkiej pracy. Jedenaście ofiar. Jedenaście róż. Jedenaście czerwonych symboli jego obecności.
    Majstersztyk w czystej postaci.
    To właśnie on stał się dla Damona jedynym powodem, by każdego dnia otworzyć oczy i stawić czoła szarej codzienności. Oczekiwanie na ten jeden, konkretny dzień, stało się jego życiową mantrą.
     Dwudziesty czwarty grudnia. Kolejna data, na którą przyszło mu czekać, w końcu stanęła u drzwi. Z przyjemnością wyobraził sobie moment, w którym ojciec włączy telewizor, a prezenter z wyrazem współczucia na wypudrowanej twarzy ogłosi całemu Fallen Tear, że Gap Dong znów zaatakował.
     Mimo bólu Damon podniósł się, narzucił na pidżamę szlafrok i wyszedł z pokoju na długi korytarz. Ten, podobnie jak każde inne pomieszczenie, urządzono ze sztucznym przepychem, którego jedynym zadaniem było pokazanie gościom, jakich to pieniędzy nie posiada właściciel rezydencji. Próżność, której Gap Dong oczywiście nie posiadał, była największą słabością starego Ravena.
     - Dzień dobry - odezwał się, wchodząc do jadalni - jedynego pomieszczenia, które nie przyprawiało go o mdłości.
     Jak zwykle, nie otrzymał odpowiedzi. Ojca bardziej interesowały wiadomości przekazywane przez jedno z politycznych czasopism. Matka z kolei nie widziała sensu w rozmowie z synem, który w przyszłości nie przyniósłby jej nawet najmniejszych korzyści. Przecież ojciec nigdy nie przekaże młodemu firmy.
     Damon z niecierpliwością wyczekiwał wybicia dziewiątej, a wraz z nią rozpoczęcia programu informacyjnego. Z przesadną uwagą rozsmarowywał masło po kromce świeżutkiego chleba, odliczając w myślach sekundy dzielące go od kolejnej satysfakcjonującej zbrodni.
     Trzy.
     Dwa.
     Jeden.
     Telewizor włączył się automatycznie, a na ekranie ukazał się Steven Dallas, redaktor i prezenter porannych wiadomości "Fallen News". Wyraz jego twarzy zmieniał się z współczującego na radosny i z powrotem, gdy przekazywał mieszkańcom Fallen Tear wieści dotyczące kolejnego ataku Gap Donga. Tuż pod nim, na pasku informacyjnym, wielkimi literami w kółko wyświetlał się jeden komunikat.
     Ocalona róża Ogrodnika.

__________

Witam wszystkich czytelników na początku przygody z Lies that you told me... . Historia (a właściwie dwa jej rozdziały) już raz ujrzała światło dzienne, którą z przyczyn osobistych musiałam zawiesić, a później usunąć. Postanowiłam jednak do niej wrócić, nadając jej nowego charakteru, a co za tym idzie - tytułu. Życzę wszystkim miłej lektury. Zachęcam do śledzenia losu Damona, a także "zabawy" przy odkrywaniu prawdziwej tożsamości Gap Donga.
Sophie Eve

13 komentarzy:

  1. Pierwsza część - naprawdę cudowna! Brawo, bardzo mi się podoba, szczególnie, że aż miałam łzy w oczach (a zdarza mi się tak, gdy zaczynam się czegoś bać), więc jeśli końcówką tego pierwszego akapitu chciałaś mnie wystraszyć to good job, udało Ci się. :) A tak poza tym, to tak mi się podobają takie mocno kolorowe (wręcz neonowe) płaszcze! Wyobrażam ją sobie taką! :) A jakbym ja zobaczyła taki znajomy szalik leżący na ziemi, to chyba bym normalnie się rozpłakała z jednym wielkim "Oh shit" w głowie. Straszne, brrrr...

    Druga część, o mój... Po pierwsze żal mi chłopaka, choć jego fascynacja jest dosyć niebezpieczna. Sam motyw mordercy, cudowny! Do tego te róże, no i końcówka, nazwanie jej ocaloną różą, w jakiś sposób piękne.
    Niby wiem wiele, ale nie wiem nic. Dużo napisałaś, ale odpowiedzi na moje pytania nie ma żadnych, za to już jest wielki plus. Dodatkowo tajemniczość, mrok i... Damon (mam słabość do tego imienia, w sumie do imienia Klaus też, tak jakbyś tylko chciała wiedzieć xD).

    Bardzo na plus, bardzo chcę być informowana, bardzo czekam na następny rozdział!

    http://tyranniezgodny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno spostrzeżenie, tam masz takie coś:
      "Przez chwilę miała wrażenie, że to nie wiatr, a człowiek wy" i ty się kończy, nie wiem czy coś ci się usunęło, czy nie chciałaś kończyć tego słowa, ale może lepiej dać tam w takim razie trzy kropki czy cuś?

      Tak mi tylko do głowy przyszło! Informuj o nn, pozdrawiam i życzę masę weny. :)

      Usuń
  2. Witaj!
    Dziękuję, że poinformowałaś mnie o prologu. :)
    Bardzo mnie zaciekawiła ta historia, a do tego przyjemnie się czyta. Piszesz lekko, dzięki czemu przez tekst się płynie, a nie przebija. Dodatkowo, w prologu postawiłaś wiele pytań, zarysowałaś niesamowitą atmosferę. To wszystko sprawia, że z niecierpliwością wyczekuję pierwszego odcinka. Daj znać, gdy już się on pojawi, dobrze?
    Ach, a oprócz tego chciałam powiedzieć, że masz świetny szablon! Jego chłodny urok mnie oczarował.
    Pozdrawiam serdecznie,

    Valakiria
    Legendy Verionu: Iskra

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć :)
    Dziękuję Ci za inspirujący komentarz i konstruktywną krytykę. Do Twoich spostrzeżeń odniosłam się w komentarzu pod Twoją wypowiedzią, tu natomiast postanowiłam pisać tylko o Twoim opowiadania. Tak czy inaczej, bardzo dziękuję za rady, na pewno wezmę je pod uwagę.
    Twoja historia zapowiada się świetnie. Mam wielką nadzieję, że tym razem utrzymasz ją dłużej, bo po prostu nie znoszę wczuwać się w opowieść, która nagle się urywa. Zwykle nie czytam kryminałów, ale prolog był niesamowicie klimatyczny i dość zaskakujący. Postać Damona wydaje się bardzo ciekawa i niepokojąca - no bo chłopiec, którego cieszą zabójstwa?
    Domyślam się, że męczenie o kolejną część po dwóch dniach od publikacji pierwszej pewnie nie jest na miejscu, ale bardzo, bardzo chciałabym szybko zobaczyć dalszy ciąg :)
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
  4. Na samym początku dziękuję ślicznie za niekrótki komentarz u mnie i konstruktywną krytykę :) Bardzo miło mi się takowe czyta, zwłaszcza, kiedy inna osoba może mnie "naprowadzić" i powiedzieć, co zrobiłam źle, a co dobrze.
    Co do prologu: Nie jestem jeszcze pewna, czy będzie to horror, thriller, czy może coś z elementami fantastycznymi (?) ale podoba mi się. Jest mroczno, intrygująco i chociaż sam pomysł wydaje się nie być zbytnio odkrywczy, mam wrażenie, że w dość interesujący sposób poprowadzisz całą historię. Przypomina mi trochę film (książka też chyba jest) "Zodiak". A swoim dopiskiem jeszcze bardziej mnie zaintrygowałaś. Jeśli będę miała okazję, jako czytelnik, odkryć tożsamość mordercy... to zapowiada się świetnie.

    Pozdrawiam ciepło i czekam na kolejne części!
    Insane z bylismy-szczesciarzami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Może zacznę od tego, że lubię kryminały. Szczególnie z wątkiem fantastycznym. Szkoda jednak, że takiego nie będzie. Co oczywiście nie zniechęca mnie do wyczekiwania na dalszy ciąg historii.
    Prolog tajemniczy, posiadający swój klimat. Podobają mi się w nim zawarte opisy, które są rozbudowane, ale jednak nie z przesadą.
    Zaintrygował mnie również bohater o imieniu Damon. Sądzę, że w przyszłości będzie miał dużo wspólnego z zabójcą.
    Na pewno zostanę. Tylko proszę, informuj mnie tutaj:
    http://come-away-and-leave-me-with-my-sins.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak pisałam u siebie, tak spełniam obietnicę. Jestem.
    Przeczytałam wnikliwie i myślę, że w dosyć świadomy sposób.
    Po pierwsze, piszesz takim stylem jaki sama lubię najbardziej czytać: dosyć prosto, lekko ascetycznie. Nie przesadzasz z metaforami i hiperbolami, co nadaje cudownej prostoty. Ale język jest przy tym bardzo świadomie kierowany tak, jak tego chcesz. Widać, że znasz się na tym, co robisz.
    Nie za bardzo potrafię komentować prologi, ale wyjątkowo spodobał mi się wątek Damona. Ciekawa jestem, co może wyrosnąć z ośmiolatka tak zafascynowanego seryjnym mordercą. Sama pisałam kiedyś kryminał, więc naprawdę mnie to intryguje.
    Zastanawiam się też, czy ocalała Róża będzie kimś więcej niż tylko postacią epizodyczną. Ale na to muszę poczekać do następnego razu, na co czekam niecierpliwie.
    Pozdrawiam,
    candlestick z crownsjewel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć moja droga ;) Tak więc nareszcie przybywam i cieszę się, że nareszcie znalazłam czas, bo to co tworzysz jest genialne! Nic nie stanie mi zatem na przeszkodzie, by czytać dalej. No, może czas. Co do fabuły. Jestem niemal pewna, że Heidi zginęła. A kto za tym stał? Ten morderca... W każdym razie weny życzę i do.. Jutra w najlepszym wypadku. A i zapraszam do mnie ;) zobaczyc-niewidzialne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam, dopiero dzisiaj zauważyłam, że cokolwiek dodała, a kiedy cię odwiedzałam pierwszy raz to tutaj było pusto. :)
    Powiem ci, że opowiadanie zapowiada się ciekawie. Nie czytam za często kryminałów, ale to nie znaczy, że nie lubię. Właściwie to zaciekawił mnie ten cały "gap dong" i go sobie wygooglowałam.
    Uwielbiam imię Damon. Postacią też wydaje się ciekawą. Kiedy nie zazna się w dzieciństwie miłości rodziców mogą na różne wyrosnąć.
    Pozdrawiam. :)

    http://harborn.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Ale ładnie piszesz! Co prawda muszę się przechylać na lewą stronę żeby ogarnąć tekst, acz takie uroki tego szablonu (który jest prześliczny, BTW!).

    To jak już mówiłam, naprawdę podziwiam styl pisania. Podoba mi się też cytat dobrany o prologu :3 Jak ktoś tak pisze to aż mi się zachciewa pisać więcej i więcej, o!

    Akurat tej dramy nie oglądałam, ale to mi nie przeszkadza, by interesować się Twoją historią. Brzmi naprawdę ciekawie, chociaż zachichotałam, kiedy przeczytałam o autorce (oglądałam niedawno Nail Shop Paris i to tak samo przyszło). Zapowiada się naprawdę fajnie. Kryminały to coś, co lubię i mnie fascynuje, bo sama nie umiem o tym pisać.

    Życzę dużo weny i pozdrawiam
    Nagmerrie

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajny tekst, bardzo miło się czytało :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zyczę jak najwięcej weny, gdyż czyta się to bardzo przyjemnie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Po prologu możemy spodziewać się jeszcze czegoś więcej? Czy jest to raczej już koniec i zabrakło ci zapału?

    OdpowiedzUsuń